Od sylwestrowej nocy mam ochotę na moją ulubioną sałatkę z wędzonym kurczakiem. Z oczywistych powodów daję żyć kurczakowi i finezyjnie podmieniam go wędzonym Tempeh (em?). W smaku przypomina trochę wędzoną makrelę, podobnie jak ona jest bardzo tłusty. Zawiera też dużo białka, w 190 gramowym opakowaniu jest go prawie 40 gram. Nie będę się bardziej rozpisywać na temat tego jak fajną alternatywą dla mięsa jest Tempeh (B12, wszystkie aminokwasy, omega 3, żelazo i magnez ), odsyłam do strony: http://tempehservice.com/info/28/fakty-zywieniowe . Warto poczytać, zachęcam :)
Zatem sałatka:
wędzony Tempeh (podejrzewam, że wędzone tofu też da rade)
kukurydza
rodzynki
ananas
posiekane orzechy włoskie
majonez sojowy bądź inny rośliny
Wszystko razem do michy i mieszamy. Wiem, wiem na pierwszy rzut oka sałatka wydaje się być niemal sałatką owocową... ale daję słowo, w połączeniu z słonym Tempeh i majonezem wszystkie smaki idealnie się równoważą. Cierpkie orzechy włoskie też robią dobrą robotę. Sałatka jest na tyle intensywna w swej różnorodności ,że przyprawy są już zbędne :)
Prawie Raw Vegan
czwartek, 9 stycznia 2014
środa, 8 stycznia 2014
Bogata zupa z chińskiej mieszanki i soczewicy
Bardzo prosta i bardzo pożywna. Najfajniejsze w niej to ,że ugotowała ją dla mnie moja Mama. Jestem już w tym przedtrzydziestkowym wieku, gdy wszelkie "dziwactwa" są mi wybaczona a nawet intrygują moją rodzinę . Jeżeli dodamy do tego profity zdrowotne - które niewątpliwe rejestruje od czasu zweganizowania - otrzymujemy pełne wsparcie i akceptacje:)
Zatem ingrediencje :
soczewica
mieszanka chińska (mrożonka)
pokrojone w dużą kostke ziemniaki
kalafior (tu też mrożonka)
pietruszka na potęgę (mam do niej słabość)
Podsmażamy mrożonkę na niedużej ilości oliwy bądź oleju (ja wolę mało i chudo), dodajemy ugotowaną soczewice , zalewamy wodą, dodajemy całą resztę warzyw (ziemniaki i kalafior ugotowane wcześniej ma się rozumieć;) no i sypiemy obficie pietruszką. Mamie soczewica trochę się rozgotowała i zpapkoliła - dzięki temu zupa nabrała gęstości. Ja od siebie dodałam kapkę wegańskiej śmietany sojowej i doprawiłam gałką muszkatołową .Voilà! zupełnie nie Raw , ale jaka dobra!:)
Zatem ingrediencje :
soczewica
mieszanka chińska (mrożonka)
pokrojone w dużą kostke ziemniaki
kalafior (tu też mrożonka)
pietruszka na potęgę (mam do niej słabość)
Podsmażamy mrożonkę na niedużej ilości oliwy bądź oleju (ja wolę mało i chudo), dodajemy ugotowaną soczewice , zalewamy wodą, dodajemy całą resztę warzyw (ziemniaki i kalafior ugotowane wcześniej ma się rozumieć;) no i sypiemy obficie pietruszką. Mamie soczewica trochę się rozgotowała i zpapkoliła - dzięki temu zupa nabrała gęstości. Ja od siebie dodałam kapkę wegańskiej śmietany sojowej i doprawiłam gałką muszkatołową .Voilà! zupełnie nie Raw , ale jaka dobra!:)
sobota, 4 stycznia 2014
Bomba białkowa czyli bezmięsna alternatywa
Quinoa z fasolą adzuki - jednym słowem bomba białkowa! Komosa ryżowa powszechnie zwana quinoą zawiera tak zwane białko kompletne, czyli wszystkie niezbędne aminokwasy, które nie są syntetyzowane w organizmie ludzkim i muszą być dostarczane wraz z pożywieniem (nie zawiera też glutenu). Natomiast aż 25 % białka, w tym wszystkie aminokwasy poza tryptofanem, zawiera mała niepozorna fasolka adzuki. Podsumowując: Mięso może zostać tam gdzie jego miejsce czyli na ciele krowy/kurki/ świnki, wszystko czego potrzeba można znaleźć w roślinach. Quinoa i Adzuki to dobre kontrargumenty dla promięsnych maruderów. Skąd biorę białko? no przecie z Komosy i Fasoli ;)
Ta pomarańczowa tajemnicza bulwa to nie marchewka a słodki ziemniak. Wyciągnięty wprost z piekarnika - gdzie przybrał chrupiącą skórkę z kremowym, słodkim wnętrzem. Witamina A, beta-karoten i oczywiście skrobia - Mniam.
Na deser jadalne kasztany - nie wiem czy zdrowe i co zawierają - na pewno są lepszą alternatywą niż kupne ciacha - nawet vegańskie;)
wtorek, 31 grudnia 2013
Dlaczego weganizm?
Przejść na Weganizm nie było w moim wypadku podyktowane etyką. Kierowały mną pobudki czysto egoistyczne: zdrowie pogarszające się z każdym rokiem coraz bardziej. Zapalenie jelit, wycięty woreczek żółciowy, syndrom jelita drażliwego, pcos.. darujmy sobie dalsze wymienianie. Wszystko to grubo przed 30stką. Pytałam ciągle lekarzy: czemu ja? co robię nie tak? czy mam zmienić dietę? czy jest coś co może mi szkodzić? odpowiedzi zawsze były podobne: stres, geny, taki urok, taka natura.. lub po prostu "nie wiadomo czemu się tak dzieje".
Intuicyjnie czułam, że problemy z przewodem pokarmowym mogą wynikać tylko ze złego odżywiania, w końcu to najbardziej logiczne..;) O diecie roślinnej wiedziałam od dawna, zawsze bardzo mnie kusiła - wydawało mi się jednak,że jest restrykcyjna i trudna do wcielenie w życie. Miała kilka prób jednak zawsze wracałam do naszpikowanego chemią i hormonami nabiału. W końcu doszłam do punktu w którym wybór diety stał się wyborem życia lub śmierci. Teraz, albo za dwa - trzy lata kolejny polip okaże się złośliwy. I tak z dnia na dzień porzuciłam mięso, mleko, jogurty, jajka - zastępując je roślinnymi odpowiednikami. Dwa miesiące - to mało, wiem. Dziś jednak już widzę różnicę w wyglądzie, w pracy jelit, w trawieniu, samopoczuciu.
Przez te dwa miesiące dowiadywałam się coraz więcej na temat produkcji mięsa i nabiału, na temat cierpienia zwierząt, do którego przyczyniałam się jako konsument z czystej niewiedzy. W moim domu zawsze były zwierzęta - psy, koty, gryzonie, papugi i wszystko co akurat potrzebowało schronienia:) Jednak w jakiś przedziwny sposób ja i cała moja rodzina wypieraliśmy myśl o tym, że to co stawiamy na naszym stole, powstało w wyniku cierpienia, upokorzenia i śmierci. Cieszę się, że dzięki zmianie sposobu odżywiania mogę uratować nie tylko siebie, ale i wiele niewinnych istnień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)